Lawendę w ogródku mam, niech i w kuchni mi zapachnie.. :) Szczególnie na śniadanie w postaci delikatnych scones.. :)
No to mamy pogodę po byku! No ja nie wiem.. Czy u Was też za oknem wczoraj lało, lało i lało? Ani jednej minuty spokoju nie było?! matko.. myślałam, że padnę!
Szczególnie, że całe miasto jakby zapomniało o studzienkach kanalizacyjnych i brodziłam ja prawie po kostki w wodzie.. Grr...! Jesień to piękne złote liście, promienie słońca spadające na twarz, już nie tak ciepłe, ale przyjemne..
A nie! Deszcz, szaro-buro, zimno i mokro!
No, to jak się wyżaliłam.. :D
Próbuję pisać pracę licencjacką i mimo że temat mój bardzo dla mnie ciekawy, wręcz interesujący, to jakoś zabrać się nie mogę.. no nie mogę! Możecie coś poradzić? Jakieś rady nie od parady? :)
Nie pogardzę!!
Swoją drogą.. tak siedzę sobie pod kołderką, z grzejącym laptopem w kolana.. Obok mnie leży kawusia i tworzę ten post..
Przed oczyma staje mi pewien obraz: na zewnątrz jeszcze ciemno, dom w ciszy pogrążony śpi. Schodzę schodami na dół i docieram do miejsca, które kocham- kuchni :) Widzę jak moje psiaki zdezorientowane, z zaspanymi oczyma patrzą na mnie- pewnie myślą, że zwariowałam.. Dzielnie więc przekręciły się na posłaniu w drugą stronę i dalej zapadły w sen.
A ja nastawiłam wody, zalałam kubek z kawą i wyjęłam z lodówki masło i kremówkę.. Tak, tak! Będę piec! :) Mimo wczesnej pory, mimo tego że inni śpią.. ja będę piec!
Na blacie jak najciszej zagniotłam ciasto, wykroiłam odpowiednie krążki popijając w tym czasie kawę.
Gotowe bułeczki wstawiłam do nagrzanego piekarnika, aby już po 5 minutach czuć ten zapach! Zapach zniewalający, zapach otulający.. :)
Za oknem pojawiło się słońce, rzucając ciepłe promienie słońca do kuchni i salonu. Zapach wydobywający się z piekarnika był coraz bardziej intensywny.
Przygotowałam talerzyki, podałam sztućce na stół, otworzyłam słoiczek z domowymi powidłami.
W tym momencie w kuchni nie jestem już sama! Dzielnie dwa psy wtórują mi koło nóg- zbawione zapachem z nadzieją na małe co nieco o poranku..
Parzę kawę drugi raz, teraz w większej ilości.
Wyjmuję ciepłe scones, zapach rozwinął się do szczytu możliwości wypełniając cały dom, układam na paterze i podaje do stołu. Stołu, który wciągu ostatnich 3 minut wypełnił się po brzegi domownikami :)
Widać lawenda działa również pobudzająco :)
I tak wspólnie zjedliśmy śniadanie, pełne rozmów, śmiechu..
Śniadanie pełne zachwytu nad delikatnością scones, nad ich zapachem..
Śniadanie jakich mało, bo któż zawsze ma czas by tak je celebrować?
Uwielbiam robić takie "niespodzianki" rodzinie, uwielbiam jak doceniają i jak smakuje! :)
A co do scones.. to tak delikatnych, tak aromatycznych jeszcze nigdy nie jadłam!
O mamooo.. one były cudowne, czy to właśnie z powidłem, czy jedzone solo. Idealne na śniadanie, idealne na przekąskę.. Idealne nawet na niepogodę! :)
Musicie ich spróbować, musicie!
I tak z tego piękne wspomnienia nie zostaje mi już nic.. teraz czas zwlec się z łóżka i uciekać na uczelnię..
a Wam życzę smacznego! :)
Lawendowe Scones (Inspiracja Every Cake You Bake)
Składniki:Scones:
-260 g mąki
-100 g zimnego masła
-1 jajko
-1/3 szklanki cukru
-2 łyżeczki proszku do pieczenia
-1/2 szklanki śmietanki kremowej 30%
-1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
-2 płaskie łyżeczki suszonej lawendy
-1/4 łyżeczki soli
Dodatkowo:
-2 łyżki stopionego masła
-1 łyżeczka suszonej lawendy
Wykonanie:
Mąkę z proszkiem do pieczenia przesiać do miski.
Dodać zimne masło pokrojone na kawałki, cukier, cukier waniliowy, sól i lawendę.
Jajko wraz ze śmietaną lekko rozkłócić widelcem i wlać do reszty składników.
Szybko zagnieść ciasto, (nie musi być idealnie jednolite).
Długie wyrabianie zepsuje jakość ciasta!
Ciasto rozwałkować lekko na oprószonym mąką blacie, aby miało około 2-3 cm grubości.
Wycinać scones okrągłe.
Przenieść na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Każdą bułeczkę posmarować stopionym masłem i lawendą.
Piec w nagrzanym piekarniku do 200 stopni około 20 minut aż scones urosną i ładnie się zarumienią.
Smacznego!
47 komentarze
uwielbiam scones! miałam kiedyś fazę na ich przygotowywanie niemalże codziennie - z rodzynkami, cynamonem, podane z domowymi konfiturami. Idealne śniadanie :-) Musze do nich koniecznie wrócić i wypróbować ten przepis!
OdpowiedzUsuńPięknie je opakowałaś, wyglądają jak ze sklepu :-))
A na pracę licencjacką mam taką radę - byle z dala od kuchni, bo nie można się powstrzymać ;-)))
świetnie Ci wyszły! bardzo lubię scones, a te z dodatkiem lawendy muszą smakować i pachnieć wyjątkowo :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy lubię lawendę... Naprawdę nie wiem. Ale takie bułeczki to na pewno. Ach, rozczuliłam się, bo mi tym postem przypomniałaś czasy studenckie :)
OdpowiedzUsuńZabieram swój talerzyk i wpraszam się na śniadanie :)
OdpowiedzUsuńU mnie też lało cały dzień wczoraj, z kolei dzisiejszy poranek lodowaty. Pogoda nas nie rozpieszcza niestety ;( W takie dni w kuchni najlepiej! I rozgrzać się można coś pichcąc i humor od razu staje się lepszy. No i ten zapach unoszący się w domu od rana- bezcenny! <3
OdpowiedzUsuńAle mi się zamarzyły te scones na śniadanko! Porywam jedną bułeczkę! :3
Dla takich śniadań zdecydowanie warto wstawać wcześniej :)
OdpowiedzUsuńMimo, że za oknem mam depresyjną pogodę, to takie widoki z towarzyszącym zapachem lawendy, poprawiły mi poranek :))
Powiało Prowansją....:) Czytając Twój wstęp przeniosłam się w inny świat. Jakże przyjemnie się zrobiło :) Wiesz, chciałabym znaleźć się przy tym stole i zjeść te pyszne bułeczki, zwane scones.
OdpowiedzUsuńP.s. U mnie też cały dzień lało, lało.....
Ach, zapach świeżego pieczywa o poranku, poezja! Jesteś bardzo dobra dla swojej rodziny, mi ostatnio wstawanie idzie fatalnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLało i dziś to samo szaro buro i ponuro :D Dobrze, że mam Twój blog bo zawsze zrobisz mi smaka na coś pysznego :)
OdpowiedzUsuńTez tak lało wczoraj cały dzień;-( Szkoda, że moja młoda tak się nie wyrywa do zrobienia wszystkim domownikom śniadanka;-) Super niespodzianka Ci wyszła:-)
OdpowiedzUsuńcudowne sconesy <3
OdpowiedzUsuńchyba nie ma dobrego sposobu na prace licencjacką. ja najpierw zbierałam się i chyba z 3 miesiące mówiłam sobie: zacznę jutro. a jak już zaczęłam to poszło!
Uwielbiam zapach lawendy. Kolekcjonuję płyny, torebki, a Ty jeszcze zachęcasz ciasteczkami - trafiłaś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
A ja jakoś sceptycznie podchodzę do lawendy w wypiekach. Zawsze obawiałam się że dodam jej za dużo i będzie jak w mydlarni. Ale skoro polecasz to spróbuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo apetycznie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńNiestety pogoda mnie też dobija.
OdpowiedzUsuńPada i pada, szaro, buro i ponuro...
a przepis jest genialny, już trafił do zakładek ;)
ale cuuuda :)
OdpowiedzUsuńhttp://filizanka-smakow.blogspot.com
Zapakujesz takie dla mnie ? :)
OdpowiedzUsuńA ten właśnie pakunek na zdjęciach z zieloną wstążką to ja dostałam, nananana, taaakie dobre były!
OdpowiedzUsuń<3
Masz talent :) Opis pieczenia tych cudeniek wprowadził mnie w miły nastrój, ech, gdyby tylko chciało mi się tak wcześnie wstawać... ;)
OdpowiedzUsuńale cudne <3 !!!
OdpowiedzUsuńMniam, oj schrupałabym parę, bo wyglądają pysznie:)
OdpowiedzUsuńTe lawendowe dodatki są dla mnie takie ciekawe... a jednak nie jestem gotowa aby się z nimi zmierzyć:D a to już kolejny wypiek z lawendą w roli... w swojej ROLI!:)
OdpowiedzUsuńNa śniadanie na jutro poproszę, co?:)
Wyglądają bosko <3
OdpowiedzUsuńZapakuj mi też kilka :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
ojjj, jadę, jadę do Ciebie...........moja przyjaciółko?:D zostaniesz moją przyjaciółką:D
OdpowiedzUsuńAle pyszności, oj zjadłabym jedną ze smakiem, świetny przepis :-)
OdpowiedzUsuńW lawendowej wersji nie znałam, bardzo intrygujące :)
OdpowiedzUsuńNo takie śniadanko to ja z chęcią, tylko kto mi takie cudeńka upiecze he he ;))
OdpowiedzUsuńmuszą być pyszne :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne! :)
OdpowiedzUsuńpiękne :)
OdpowiedzUsuńco do mobilizacji do pracy licencjackiej nie poradzę, bo sama dopiero w październiku broniłam magistra, choć powinnam to zrobić dawno już :D
bułeczki świetne!!! ale bez lawendy, bo ją to ja lubię wąchać jeść już nie:)
OdpowiedzUsuńLawendowe? O ja cię :D
OdpowiedzUsuńMmm, cudowne, chętnie wprosiłabym się do Ciebie na takie śniadanie, później razem mogłybyśmy pisać pracę - ja magisterską ty licencjacką :D
OdpowiedzUsuńJak piszesz, że warto spróbować no dobra to spróbuje, upiekę :D Dobrze jest tak po rozpieszczać rodzinkę :D
OdpowiedzUsuńAż u mnie zapachniało :)
OdpowiedzUsuńChciałabym być tak obudzona jak Twoi domownicy ^^
OdpowiedzUsuńTy się męczysz z licencjatem, a ja z magisterką ^^ Mimo, że pokochałam jesień, to też ostatnio musiałam sobie ponarzekać, bo ile można...
OdpowiedzUsuńA co do bułeczek... u mnie też zapachniało ^^
Ależ muszą być pyszne, aż ślinka cieknie:) Zrobię sobie takie w następnym tygodniu.
OdpowiedzUsuńZapach tych bułeczkowych babeczek pewnie musiał być obłędny ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pomysł na wykorzystanie lawendy :) ! Zachęciłaś mnie więc na pewno spróbuję :)
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda;)
OdpowiedzUsuńCudowne ,dodatek lawendy czyni je wykwintnymi.
OdpowiedzUsuńMimo, że za scones nie przepadam to na taką wersję bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńśliczne, aromatyczne maluszki :) idealne na śniadanie
OdpowiedzUsuńSmaka mi narobiłaś, wyglądają przepysznie :-)
OdpowiedzUsuńMusiały być pyszne. Zazdroszczę Twoim domownikom że maja takie pyszności:)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie sugestywnie piszesz o jedzeniu...
OdpowiedzUsuńNigdy nie robiłam ciastek z lawendą, a muszę spróbować kiedyś.
Będę wdzięczna za każdą opinię i sugestię! Smacznego!