Przepisu brak, usprawiedliwień za to w mak! :)
Nawet nie bardzo wiem jak zacząć.. Słowem "przepraszam", może wielkim "HELLO!!", czy udać, że nic się nie stało, nic miejsca nie miało?
Chyba tak nie umiem, chyba tak nie wypada, aby ciszą uczcić mój prawie 4 miesięczny "urlop"?
Uwierzcie lub nie kochani, ale mimo braku czasu, chwile zwątpienia, czy jest sens prowadzić bloga, pisać do Was, również miałam.
Ale od początku..
Oczywiście tak: udało mi się i już od 3 lipca oficjalnie mogę przed nazwiskiem stawiać lic :) Cieszę się z tego powodu niezmiernie! Ulga ogromna, a stres przed chyba jeszcze większy! Okres od kwietnia do maja był dla mnie okresem wielkiego niepokoju, stresu, braku snu i nadmiaru nauki.. Przeżyłam to jednak i wynagrodziłam tygodniem na Mazurach.. :) Swoją drogą oczywiście- ogromnie pooolecam ten zakątek naszego kraju.. cud, miód, malina! :) Te widoki, krajobrazy, to powietrze.. :)
Niestety po Mazurach nastał dla mnie czas pracy, w której znikałam na 12h, po czym wracałam i kolejnego dnia ponownie witałam się z budzikiem o 4 rano, by wrócić do domu około 19.. Ale nie mam co narzekać- dzięki temu zarobiłam co-nie-co, mogę odłożyć, mogę mieć na studia.. :)
Poza tym- poznałam też kilkoro sympatycznych i wesołych ludzi- ludzi za którymi tęsknić będę na pewno! Bo i przy pożegnaniu uroniła się niejedna łza.. ale każdy z nas zdawał sobie sprawę, że niestety taka jest kolej rzeczy..
Do domu zawitałam w piątek- po 22h jazdy autem, wreszcie usłyszałam radosne szczekanie psów, poczułam ich języki na mojej twarzy :D .. Weszłam do domu, założyłam własne pantofle, piłam kawę we własnym kubku i poczułam- tak, to jest moje miejsce.. :) A kiedy rano otworzyłam oczy- nie bardzo zdawałam sobie sprawę, gdzie ja właściwie jestem? Potrzebowałam kilku dobrych sekund, aby uświadomić sobie, że tak.. już jestem na miejscu, już mogę czuć się swobodnie.. :)
Podczas tego okresu czasu, podczas tych 6 miesięcy pełnych napięcia, stresu i fizycznego ruchu- wczoraj miałam pierwszy wolny dzień,w którym nic nie musiałam, a chciałam :) Szczerze się przyznam, że nawet nie bardzo wiedziałam, co w takim razie ze sobą zrobić? :O
Dlatego też nie blogowałam, nie pisałam, nie robiłam zdjęć..
Dlatego też, podczas tej przerwy, zadałam sobie pytanie: "czy warto?", "czy jest sens prowadzenia bloga?".. Patrząc wstecz, patrząc na moje zdjęcia, przepisy- mogę stwierdzić jedynie, że czuj się zwykła kopiarką, z kiepskim drukiem..
Przepisy dość znane wszystkim, a zdjęcia totalnego amatora bezguścia.
Pisząc te słowa, nie oczekuje komentarzy typu: "jej, jak możesz!", "Nie prawda są piękne!" Bo ja na prawdę zdaję sobie sprawę z ich jakości, z ułożenia kompozycji..
Może właśnie ta świadomość podsunęła mi te rozważania, kto wie?
Bardzo długo walczyłam sama ze sobą.. nie jeden raz myszka zawisła nad napisem "usuń".
Jednakże stwierdziłam, że tak nie można. Na przekór swoim własnym myślom i sercu- spróbuję! Spróbuję dalej tworzyć to miejsce, być może z lepszym skutkiem, lub gorszym, ale postaram się!
Bo chce walczyć, chce walczyć o swoją miłość do gotowania, pieczenia..
P.S. Przepisu dzisiaj nie dodaje, nie będę mieszać go z własnymi usprawiedliwieniami.. Pojawi się na dniach, ale uprzedzam Was- przygotujcie tradycyjnie dużo orzeszków i czekolady <3 :D
17 komentarze
Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że jesteś z powrotem! :)
OdpowiedzUsuńPS - to kiedy umawiamy się na kawę? :*
A wczoraj właśnie myślałam czy i kiedy wrócisz :) To witaj z powrotem i czekam na dużo orzeszków z czekoladą :)
OdpowiedzUsuńKarola... witaj!
OdpowiedzUsuńChyba ściągnęłam Cię myślami. Bo skoro wakacje się kończą (dla niektórych), to chyba niebawem się odezwiesz. No i co? Jesteś i to jest najważniejsze. A chwile zwątpienia każdy z nas miał i pewnie jeszcze nie raz to będzie. Rób to co robiłaś, bo Tobie sprawia przyjemność pichcenie a nam czytanie Twoich przepisów a niekiedy powtórki u nas w domu.
Ach.... może nawet powinnam od tego zacząć... GRATULUJĘ ZDANYCH EGZAMINÓW I ZDOBYCIA TYTUŁU LICENCJATA :)
A nie pomyślałaś, że w tym bezguściu amatorskim jesteś -PRAWDZIWA, a to dzisiaj bardzo rzadkie:)) Witam ponownie kobitkę samokrytyczną i tym samym uroczą:)))
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że wróciłaś i chcesz dalej tworzyć, bo warto! :) choćby dla siebie, ma to sprawić nam blogerom najwięcej satysfakcji :)
OdpowiedzUsuńFajnie że wróciłaś :) Czekam na przepisy :)
OdpowiedzUsuńFajnie że wracasz. Oby ponowne prowadzenie bloga dało Ci dużo satysfakcji :)
OdpowiedzUsuńhttp://iwonka-bloguje.blogspot.com
Witamy z powrotem! Niezmiernie się cieszę, że jednak postanowiłaś zostać i czekam z niecierpliwością na post! :*
OdpowiedzUsuńPS. Za to masz ode mnie nie tylko trzymanie kciuków, ale moc energii! No to do dzieła!
gratuluję licencjatu i czekam na kolejne posty:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś :) Trzymam kciuki i czekam na przepisy :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpoko, luz. Wrrracaj już;)
OdpowiedzUsuńPodjęłaś bardzo dobrą decyzję, za inną dostałabyś ode mnie bęcki D
OdpowiedzUsuńNo to czekam na powrót i nowe wpisy :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś! Czekam teraz na przepisy :)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że wróciłaś. Na prawdę brakowało mi Ciebie, Twojego bloga, przepisów ;) Gratuluję tytułu - zasłużony ;) Mam nadzieję, że prowadzenie bloga będzie dla Ciebie przyjemnością - tak powinno być. Nic na siłę - sama miałam i mam wątpliwości co do swojego i liczę na to, że się rozwieją. Z niecierpliwością czekam na Twoje nowe przepisy - jestem pewna, że pozytywnie mnie zaskoczą ;) Kto wie - może znajdę "ten", którego od lat poszukuje? ;)
Jak ja rozumiem te chwile zwątpienia, też miewam i to coraz częściej. Fajnie, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś! Ja też ostatnio zaniedbałam bloga z nieustającego braku czasu, myślałam nawet, by dać sobie już z tym spokój... Ale próbuję dalej:) Może będę wstawiać notki dość rzadko, ale co z tego? Nikt mnie nie będzie przecież z tego rozliczał, a nie ma po co samemu dokładać sobie jakąś dodatkową presję. Po prostu trzeba robić swoje i się tym cieszyć, czego i Tobie życzę :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńBędę wdzięczna za każdą opinię i sugestię! Smacznego!